53     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Scenariusz wszechświata


Scenariusz wszechświata

Domin Poslo


Filozofowie od wieków próbują odnaleźć sens życia - póki co zdaje się, że im się to jeszcze nie udało, więc na razie jest wolne pole na nowe pomysły - oto i one. Postanowiłem, że sam sobie pofilozofuję - bardzo prosto i optymistycznie, nie do końca poważnie. Choć niepokojąco prawdziwie - ciekaw jestem tylko, czy znajdziecie tu jakikolwiek błąd :).



Scenariusz
Na początku napiszę pokrótce o dwóch nieodłącznie wiążących się sprawach: przypadku i woli.
Weźmy jako przykład pierwszy lepszy przypadek z naszego codziennego życia. Niech będzie to losowanie totolotka. Wydawać by się mogło, że jest czystym przypadkiem, które kule zostaną wylosowane - lecz to tylko pozory i uproszczenie. Jeśli wyobrazić sobie, że mamy dostępne wszelkie dane umieszczonych w bębnie losującym kul oraz mamy wszechwiedzę (pamiętajcie o niej, będzie potem o niej mowa) to nie ma tu nic przypadkowego - to chyba oczywiste, że ruch tych kuli od początku jest wiadomy. Oczywiście wiadomy nie nam, ani nawet puszczającym maszynę w ruch, ale patrząc obiektywnie jest przewidywalny. Zależy od bardzo szczegółowych czynników, których nie byłyby pewnie w stanie obliczyć najmocniejsze z komputerów i których ja nawet nie potrafię wymienić. Ale przebieg losowania jest pewny od momentu umieszczenia kul w maszynie i ma swój ciąg przyczynowo skutkowy (np. bila nr 18 uderzy w danym czasie w bilę nr 28 i poleci w lewo, ocierając się o powierzchnie bębna pod kątem... itp.). To co my postrzegamy jedynie jako prawdopodobieństwo, jest od samego początku jasne. Dotyczy to wszystkich rzeczy.
Drugie o czym chciałem tu powiedzieć to ludzka wola. To niby oczywiste, że istnieje - to nas odróżnia od zwierząt, to powoduje że jesteśmy ludźmi i sprawia że mamy swoją świadomość. Ale czy na pewno? Przecież każdą decyzję podejmujemy na podstawie pewnych danych - wiedzy i emocji, chcąc uzyskać pewne szukane (czyli osiągnąć jakiś cel). Można spojrzeć na to w czysto informatyczny sposób - człowiek to pewna baza danych, zbiór pewnych czynników, które wygenerują w pewien sposób określony wynik, w zależności od okoliczności. Mówiąc po ludzku - za każdym razem, przy założeniu tych samych warunków, dokonalibyśmy tego samego wyboru, w oparciu o nasze dane. Gdyby cofnięto cię w czasie o pół godziny, kasując doświadczenia które przez te pół godziny nabyłeś, twój wybór byłby dokładnie taki sam. Też, dajmy na to, zjadłbyś na śniadanie jajecznicę, popijając ją sokiem jabłkowym, a potem dokładnie w taki sam sposób ruszyłbyś umyć zęby. Wszystko opierałoby się bowiem na tych samych danych i na tym samym przebiegu wydarzeń, tych samych szukanych. Inaczej mówiąc, byłby to ten sam ciąg przyczynowo-skutkowy. I późniejsze poślizgnięcie się na mokrych kafelkach w łazience nie jest tu żadnym przypadkiem - to wynik tego w jaki sposób szedłeś :).
ranking dobrych adwokatów z łodzi Generalnie więc ludzie to bardzo skomplikowane przedmioty, tyle więc w nich wolnej woli, co przypadku w losowaniu totolotka. Jedynie my, nie mając wspomnianej wszechwiedzy, nie potrafimy przewidzieć ani wyniku totolotka na podstawie obliczeń, ani przewidzieć w stu procentach zachowania innej osoby na podstawie analizy jej "danych" - w tak skomplikowanych wypadkach mamy tylko prawdopodobieństwo, mówimy właśnie o woli. Skoro jednak wszystko jest obliczalne, to można dojść do wniosku, że tu na Ziemi, we wszechświecie rozgrywa się pewien przewidywalny, ustalony z góry scenariusz.

Jesteśmy bogami
Doszliśmy więc do tego, że jesteśmy bezwolnymi przedmiotami - niezbyt pocieszające, nie? Spoko. Idźmy bowiem dalej tym tropem, a okaże się że nie jest tak źle.
Będąc w kinie angażujemy tylko dwa zmysły - wzrok i słuch. Oczywiście nie bez powodu jest w nim ciemno - tak aby wzrok jak najmniej rozkojarzony był przez wydarzenia dziejące się w sali, a nie w filmie - wszystko to po to żebyśmy mogli jak najbardziej się zapomnieć. Wyobraźcie zatem sobie jak świetnie byłoby, gdyby można było wejść w bohatera danego filmu. Wtedy nie tylko czulibyśmy to co on czuje, nie tylko widzielibyśmy to co on widzi, ale bylibyśmy nim, zapominając kim jesteśmy naprawdę. Byłoby to z pewnością fajne przeżycie, które dałoby więcej wspomnień, niż zwykłe oglądanie filmu w kinie.
Ok, więc może już wiecie o co mi chodzi. Ludzie to obiekty, zwierzęta zaprogramowane w pewnej rozrywkowej symulacji jakby programu, czegoś w rodzaju Matrixa, swego rodzaju filmu pt. "Wszechświat". Prawdziwy JA (kimkolwiek jestem) wykupiłem sobie bilet w określonym ciele, w określonym czasie i miejscu (Ziemia, XXI wiek), w którym zobaczę moment "filmu" z perspektywy Domina Poslo :). Stałem się tym człowiekiem, choć w rzeczywistości nim nie jestem. Mój bohater jednak właśnie się dowiedział, że naprawdę nie istnieje jako żywa istota, w dodatku opisuje to w tym tekście. Obiekt Domin Poslo wpadł na to, że jest tylko punktem obserwacyjnym, więc wie to także ten, kto jest w nim jako widz. Jednak widz ten nie ma większej świadomości na temat własnej osoby w czasie "filmu", bo ma tylko taką świadomość jaką ma ciało Domina Poslo :). Do głosu nie może dojść prawdziwy, żywy "klient" kina, by przedstawić całą prawdę, bo on ma świadomość ograniczoną do świadomości bohatera - ogląda nim, wiec nie pamięta wcześniejszych seansów, nie pamięta kim jest. Oczywiście "film" ma swój koniec i wtedy jest jak po wyjściu z dobrego seansu - mamy temat do długich rozmów :).

Dlaczego tak?
Pisałem o wszechwiedzy - ona wyjaśnia dlaczego prawdziwi my nie wiemy o tym, że jesteśmy tylko widzami, a nie tymi ludźmi w których weszliśmy. To oczywiste. Wychodzi na to, że po drugiej stronie jesteśmy bogami, którzy oglądając z zewnątrz projekt pt. "Wszechświat" znają dokładnie jego reguły. Wiedzą jakie liczby wypadną w totolotku, wiedzą jak daleko skoczy Adam Małysz (przecież mając odpowiednie dane i wszechwiedzę dałoby się to przewidzieć). Przez wszechwiedzę scenariusz jest przewidywalny - trzeba więc wszechwiedzę ograniczyć. Przecież patrząc na świat i mając wszechwiedzę szybko bylibyśmy śmiertelnie znudzeni. Jaki ma sens oglądanie meczu, którego wynik zna się? Dlatego wcielamy się w ludzi w postaci duszy - tracąc świadomość tego, że w rzeczywistości ona istnieje i, że tak naprawdę, to my nią jesteśmy. Film ten pewnie nigdy się nie skończy - nie zabija się kury znoszącej złote jaja :). Był Big Bang - Wielki Wybuch, który stworzył wszechświat, który się ciągle jeszcze rozszerza. W pewnym momencie jednak ma zacząć się kurczyć, pewnie aż do początkowej postaci - która znów doprowadzi do Wielkiego Wybuchu i nowego odcinka.

A więc
Wnioski są proste - życie jest bez sensu i generalnie tu go nie ma :). Cieszcie się więc "filmem" póki jesteście w "kinie" - nie wiadomo jakie problemy przyniesie codzienność poza nim :).
PS. Do napisania tekstu zainspirował mnie artykuł Wizarda w NoName33 pt. "Zapisana przyszłość".


53     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Scenariusz wszechświata